Świat pędzi do przodu, a United zostali w tyle

W tym roku minęła dekada, odkąd menadżerem Manchesteru United przestał być sir Alex Ferguson. Legendarny szkocki trener prowadził "Czerwone Diabły" przez ponad 26 lat, w tym czasie zdobywając z nimi kilkadziesiąt trofeów, m.in. dwa razy wygrywając Ligę Mistrzów i 13 razy sięgając po mistrzostwo Anglii.
Niemal od razu po odejściu Fergusona klub z Old Trafford znacznie obniżył loty i wypadł ze ścisłej, europejskiej czołówki, w której był do 2013 roku. Od 9 lat każdy kolejny trener staje przed zadaniem przywrócenia drużynie z czerwonej części Manchesteru dawnego blasku. Niestety jak dotąd efekty są takie sobie.
Będąc obiektywnym muszę powiedzieć, że w ostatnich 10 latach Manchester United najlepiej grał za czasów Ole Gunnara Solskjaera (2019-2021) oraz w pierwszym sezonie pracy Louisa van Gaala (2014-2015).
Wiem, że za czasów Jose Mourinho United wygrali Ligę Europy, a pod wodzą Erika Ten Haga triumfowali w Pucharze Ligi, ale nie chodzi mi teraz o zdobywane puchary, tylko o styl gry. O to, że gdy kibic "Czerwonych Diabłów" włączył telewizor albo przyszedł na stadion, to mógł zobaczyć dobrze grającą drużynę.
Pod wodzą van Gaala "Czerwone Diabły" stawiały na atak pozycyjny i posiadanie piłki – w końcu holenderska szkoła piłki nożnej. Z kolei za kadencji Solskjaera podstawą było bronienie się na własnej połowie i wyprowadzanie szybkich kontrataków, ponieważ Norweg wiedział, że ma dynamicznych skrzydłowych i napastników. Chciał więc z nich korzystać.
Ponadto za czasów Ole Gunnara Solskjaera zdarzały się również bardzo efektowne zwycięstwa, takie jak 9:0 z Southampton.
Od półtora roku Manchester United prowadzi kolejny Holender, Erik Ten Hag. Sezon 2022/2023 wypadł nawet obiecująco, jeśli nie liczymy skazy w postaci 0:7 z Liverpoolem. "Czerwone Diabły" wygrały Puchar Ligi (pierwsze trofeum od sześciu lat), dotarły do finału Pucharu Anglii, a poprzez trzecie miejsce w Premier League zakwalifikowały się do Ligi Mistrzów.
Niedosyt pozostał tylko po występach w Lidze Europy, gdzie United co prawda przeszli Barcelonę, ale odpadli w ćwierćfinale, co dla takiego klubu na pewno nie było sukcesem.
Kiedy wydawało się, że w kampanii 2023/24 "Diabły" poczynią kolejny krok do przodu, one zrobiły dwa kroki w tył. W Premier League przegrały jak dotąd wszystkie spotkania z rywalami z górnej półki: 0:2 z Tottenhamem, 1:3 z Arsenalem czy ostatnio 0:3 z Manchesterem City. Nie potrafili nic ugrać nawet z Brighton (1:3).
Z kolei w Champions League najpierw porażka 3:4 z Bayernem, która wstydu nie przynosi, w końcu Bayern to Bayern. Kto przegrywa z Bawarczykami i to jeszcze strzelając im trzy gole, ten się wstydzić nie musi. Ale przegrana z turecką Galatą, na dodatek na Old Trafford, to już ostry policzek.
Tak jak za czasów Fergusona Manchester United seryjnie zdobywał krajowe mistrzostwa i liczył się w Lidze Mistrzów, dwa razy ją wygrywając, tak teraz "Czerwonym Diabłom" pozostaje raz na kilka lat Puchar Ligi lub Liga Europy. I o ile to też są jakieś tam sukcesy, to jednak ich skala i prestiż są nieporównywalnie mniejsze, niż pod wodzą sir Alexa.
Świat pędzi do przodu. Już od dawna nie idzie, nawet nie biegnie, tylko po prostu pędzi. Zmienia się dosłownie wszystko. Możliwe, że Manchester United już nigdy nie powróci na taki poziom, na którym był w latach 90. i do roku 2013. Stawiam tezę, że ten klub raz na jakiś czas może mieć przebłyski, ale regularnie wygrywać mistrzostwa Anglii i grać w finałach Champions League raczej już nie będzie.
Może za 50 lat.
Może.
Paweł
Jakubowski