„Kobiecym okiem”: kibicowska strona medalu

W miniony weekend w Krakowie odbyły się dwa mecze, Ekstraklasy i pierwszej ligi. Pierwszy z nich został rozegrany na stadionie Cracovii, gdzie zmierzyły się Puszcza Niepołomice i ŁKS Łódź. Nie będę pisała tutaj skrótu meczu, czy też tego, co się działo na boisku. Takie rzeczy można przeczytać wszędzie, tak samo jak i obejrzeć. Chciałabym przedstawić swoje odczucia odnośnie kibiców, zacznijmy więc od początku.
Niepołomice z racji tego, że nie są dużym miastem, nie mają takiej ilości kibiców, jak np. Legia czy Lech. Puszcza nie rozgrywa nawet meczów na własnym stadionie. Spotkania domowe klubu z Niepołomic w Ekstraklasie rozgrywane są na obiekcie Cracovii. Nie jest zatem możliwe, aby został on w całości zapełniony przez kibiców. Jednak idąc na mecz, można poczuć prawdziwe emocje.
Mimo niewielkiej ilości fanów widać, że świetnie się oni bawią i zostawiają serce w dopingu. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że mogą mieć realny wpływ na to, co się dzieje na boisku. Wiadomo, że kibice nie zdobywają bramek, czy też nie bronią strzałów, jednak słysząc tak wielkie wsparcie każdy chciałby walczyć.
Na meczu przeciwko ŁKS zjawili się również kibice gości. Była to naprawdę spora liczba osób. Wspierali swój klub, ale czy najlepiej jak mogli? Było ich słychać, jednak moim zdaniem to kibice Puszczy zostawili serce na trybunach. Doping nie ustawał, nawet gdy ŁKS zdobył bramkę wyrównującą chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy. Wielu kibiców gości zasiadło również między kibicami gospodarzy. Czy to nie piękny widok, kiedy fani obu klubów siedzą wspólnie na trybunach i kibicują swoim drużynom?
A czy wiecie, co było najpiękniejsze? Moment, w którym głos dzieci przebijał się przez głosy innych kibiców. Było słychać, że wiele młodych osób robi to z miłością i pasją. Mecz zakończył się wygraną Puszczy, dlatego też każdy wracał do domu z uśmiechem na twarzy, bo było to nie tylko wspaniałe widowisko z udziałem piłkarzy, ale również kibiców.
Z kolei niedzielny poranek rozpoczęliśmy meczem Wisły Kraków z Arką Gdynia. Na stadionie przy Reymonta można się spodziewać jednego: wielu kibiców i wspaniałego dopingu. Fani nie zawiedli i tym razem, mimo kilku porażek we wcześniejszych meczach.
Spotkanie rozpoczęło się od fantastycznej oprawy – to akurat mocna strona kibiców "Białej Gwiazdy". Mają nietuzinkowe pomysły i zawsze zdzierają gardła przez cały mecz. Fani nie zawiedli, ale piłkarze również. Kto by nie chciał walczyć, kiedy 13 tysięcy osób wspiera cię z całego serca. Doping przez cały mecz nie spadł nawet o decybel.
Bywają chwile, kiedy kibice muszą też niepochlebnie wypowiedzieć się o piłkarzach, jednak moim zdaniem przynosi to również swój efekt. Tu mogę śmiało stwierdzić, że kibice Wisły Kraków to 12-sty zawodnik. Są zawsze i mimo wszystko. Nie poddają się nawet, jeżeli nie mają powodów do radości. Wspierają swój klub do ostatniej minuty. Jednym z piękniejszych momentów meczu jest hymn śpiewany po części acapella, gdzie można poczuć ciarki na ciele. Kraków ma wspaniałych kibiców. Mówię tu zarówno o kibicach Wisły, Cracovii czy też Puszczy. Uwierzcie, że będąc na takich meczach, nie da się tylko siedzieć i oglądać to, co dzieje się na boisku. Czuje się te emocje. Nawet jako zwykły obserwator jesteś częścią czegoś wielkiego.
Ten weekend był niesamowity, nie tylko ze względu na liczbę bramek, wiele wspaniałych akcji na boisku czy też walki do samego końca. Krakowscy kibice pokazali wielką klasę i udowodnili, że można ich śmiało nazwać dwunastym zawodnikiem. Ich wsparcie potrafi uskrzydlić i dać motywację do walki - w końcu nikt nie chce grać dla pustych trybun.
Gabriela
Kudaszewicz