Kibol kibicowi nierówny

Ostatni weekend obfitował w wiele ciekawych meczów na czele z El Clasico czy derbami Manchesteru. Jednak w moim odczuciu te ekscytujące wydarzenia zostały (niestety) przyćmione przez sytuację poprzedzającą spotkanie, do którego ostatecznie nie doszło. Chodzi o rywalizację Olympique Marsylia z Olympique Lyon.
Autokar drużyny z Lyonu został zaatakowany przez grupę bandytów (celowo nie nazwałem ich kibicami, gdyż z kibicowaniem nie mają oni nic wspólnego). Sieć obiegły zdjęcia trenera drużyny z Groupama Stadium, mistrza świata z 2006 roku, Fabio Grosso, na których miał zakrwawioną twarz.
Kilka dni wcześniej sympatycy Podbeskidzia Bielsko-Biała przeprowadzili "rozmowę motywacyjną" z piłkarzami. W trakcie jej trwania zasugerowali, iż zawodnicy nie są godni noszenia barw klubowych, więc swoje koszulki powinni oddać kibicom. Zauważyłem, że tego typu rozmowy stają się w Polsce praktyką powszechną, wszak kilka lat temu do podobnych sytuacji dochodziło między innymi w Śląsku Wrocław czy Jagielloni Białystok.
Od dłuższego czasu uważam, że niektórzy kibice pozwalają sobie na zbyt wiele, a powyższe sytuacje utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Odnoszę wrażenie, że niektórzy fani są zdania, iż kluby to ich własność i chcą mieć decydujący wpływ na funkcjonowanie zespołów.
Sztandarowym przykładem tego typu praktyk jest sytuacja, jaka kilka lat temu miała miejsce w Wiśle Kraków, gdzie władzę nad klubem przejęli ludzie z kręgu kibicowskiego, których powiązania ze środowiskami przestępczymi nie są żadną tajemnicą. Wiemy w jakim stanie zostawili oni zespół, który do tej pory boryka się z problemami będącymi pokłosiem tamtych wydarzeń, pomimo faktu, iż od tamtego czasu minęły prawie cztery lata.
Przeglądając różne fora czy czytając komentarze, często spotykam się z szyderczym traktowaniem oraz nazywaniem "piknikami" kibiców, którzy chcą przyjść na stadion, by spokojnie obejrzeć mecz. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że absolutnie nie mam nic przeciwko ultrasom, jeżeli nie wszczynają burd czy bijatyk. Uważam, że wielokrotnie wykonują fantastyczną robotę, gdyż to oni prowadzą doping, tworzą atmosferę na stadionach, przygotowują fenomenalne oprawy.
Ale należy pamiętać, iż wspomniani wcześniej "piknikowi kibice" również są klubom potrzebni. To oni przecież, kupując przekąski i napoje, zostawiają w stadionowych bufetach pieniądze, przyczyniając się do zasilania klubowych budżetów. Nie zapominajmy także, że tacy fani często przychodzą na mecze całymi rodzinami, przez co znacząco podnoszą frekwencję na stadionach.
Nie ma co ukrywać, że środowiska kibicowskie są mocno podzielone, nawet jeżeli dotyczy to kibiców jednej drużyny. Osobiście uważam, że każdy typ fana jest potrzebny i nie powinni się oni nawzajem zwalczać czy wyszydzać. Przecież każdemu z nich zależy na dobru klubu.
Trzeba jednak pamiętać o granicach, gdyż doprowadzanie do bijatyk oraz grożenie innym kibicom czy piłkarzom to już nie jest kibicowanie, a konsekwencje takich zachowań często ponoszą kluby, np. poprzez spadek frekwencji, konieczność płacenia kar czy odstraszanie potencjalnych sponsorów.
Michał
Wentrys