Każdy polski trener byłby lepszy niż Santos

Jedną z najinteligentniejszych osób, jakie miałem okazję w życiu spotkać, na pewno jest trener Janusz Białek. Ponad 30 lat pracy w zawodzie. Prowadził kluby w Ekstraklasie, w europejskich pucharach, trzykrotnie był selekcjonerem reprezentacji młodzieżowych: U-17, U-19 i U-20. Przeogromna wiedza o sporcie.
To właśnie trener Białek, bodaj jako pierwszy zauważył, że coś złego zaczyna się dziać z reprezentacją Polski, kiedy przeprowadzane są zmiany. To właśnie po zmianach straciliśmy dwie bramki w meczu z Mołdawią. Również po zmianach straciliśmy bramkę na 0:2 w spotkaniu z Albanią. O czym to świadczy? Ano o tym, że albo Fernando Santos nie umie w zmiany, albo… że Fernando Santos nie umie w zmiany. Naprawdę innej opcji nie widzę.
W 61. minucie meczu w Tiranie portugalski trener zdjął z boiska Sebastiana Szymańskiego i Kubę Kamińskiego – czyli dwóch najlepiej grających polskich piłkarzy w tym spotkaniu. Co to w ogóle było? Ktoś może mi to wytłumaczyć?
Patrząc na Fernando Santosa od razu widać, że nic mu się nie chce. Obawiam się, iż Santos, przejmując naszą kadrę, miał zupełnie inne oczekiwania. Wydawało mu się, że dostanie takiego piłkarskiego samograja – drużynę z Lewandowskim, Zielińskim, Milikiem i Szczęsnym – a potem przyjdzie do szatni, powie coś w stylu: panowie, wygracie, bo jesteście lepsi i wszyscy zaczną bić brawo, bo w końcu przyszedł trener mistrzów Europy. Pracę z Polską potraktował jak spokojną, trenerską emeryturę.
Leo Beenhakker był tylko o cztery lata młodszy od Fernando Santosa, kiedy w 2006 roku został selekcjonerem biało-czerwonych. Jednak jego poziom energii, pasji i zaangażowania w pracę był nieporównywalnie większy. Po Beenhakkerze było widać, że żyje tą drużyną i naprawdę chce z nią coś osiągnąć. Natomiast Santos sprawia wrażenie, jakby chciał powiedzieć: a dajcie wy mi wszyscy święty spokój!
Od początku wiedziałem, że Portugalczyk nie będzie drugim Beenhakkerem, bo to zupełnie inny typ człowieka. Ale że z nim będzie aż tak źle – przyznam, że tego się nie spodziewałem.
Charakterystyczne dla Fernando Santosa jest również mieszanie pozycji piłkarzom. Prawego obrońcę Tomasza Kędziorę daje na środek obrony. Michała Skórasia wystawia na pozycji jakiegoś półprawego pomocnika, kiedy on całe życie gra jako skrzydłowy. Pawła Wszołka cofa na prawą obronę, a Matty'ego Casha posyła na prawą pomoc. Jedyny pomysł Santosa, jaki się obronił, to wystawianie Jakuba Kiwiora na lewej obronie.
Ale poza tym nie było widać żadnej myśli taktycznej, żadnego kierunku, w jakim ta drużyna ma podążać. Na każdy mecz wychodziliśmy innym składem i innym ustawieniem, co skutkowało m.in. tym, że polskim piłkarzom brakowało zgrania. Nie było komunikacji z piłkarzami. Nie było komunikacji z dziennikarzami. Jeszcze nigdy nie widziałem trenera, który miałby takie podejście do swojej roboty.
Niektórzy narzekają na polskich trenerów i domagają się selekcjonera z zagranicy – chciałbym zwrócić uwagę, że każdy z trzech ostatnich polskich selekcjonerów wywalczył awans na mistrzowski turniej. I każdy polski trener poprowadziłby tę reprezentację lepiej, niż Fernando Santos. Każdy, bez wyjątku.
Paweł
Jakubowski