Gdzie się podziali tamci piłkarze?

Polacy w Bundeslidze… Panie, kiedyś to było! Pamiętam, jak jakieś 20 lat temu w telewizji TV4 był magazyn "Supergol", który prowadzili Mateusz Borek i Roman Kołtoń. W każdym odcinku pokazywano wszystkie bramki z ostatniej kolejki oraz podsumowanie gry Polaków. Wtedy przynajmniej było co podsumowywać.
Na początku XXI wieku w lidze niemieckiej grało ponad dwudziestu polskich piłkarzy, z czego większość odgrywała wiodące role w swoich klubach. Andrzej Juskowiak w VfL Wolfsburg, Andrzej Kobylański i Radosław Kałużny w Energie Cottbus, Adam Matysek w Bayerze Leverkusen, Sławomir Majak w Hansie Rostock, Paweł Kryszałowicz w Eintrachcie Frankfurt, Tomasz Wałdoch i Tomasz Hajto w FC Schalke 04 Gelsenkirchen… Mam wrażenie, że nie wymieniłem nawet połowy.
Później dołączył jeszcze Jacek Krzynówek, który w Champions League strzelał gole przy użyciu pleców Ikera Cassillasa. Dekadę później mieliśmy też polskie trio w Borussii Dortmund. Na tym, że polscy piłkarze regularnie grali w Bundeslidze, korzystała też, a może i przede wszystkim, polska reprezentacja. Awanse na Mundiale 2002 i 2006 oraz na EURO 2008 wywalczyliśmy w znacznej mierze dzięki piłkarzom grającym na niemieckich boiskach.
Dzisiaj bieda. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, hula wiatr, a od czasu do czasu przeleci taka okrągła zbita kurzu, brudu i patyków, jak w westernach. Jakub Kamiński w słabo grającym Wolfsburgu dostaje jakieś tam ogony. Dawid Kownacki w tym sezonie kopnął piłkę może ze trzy razy. Robert Gumny dopiero w październiku zaczął regularnie grać. W obecnym sezonie raptem 5 razy wyszedł w podstawowej jedenastce FC Augsburg. I tylko dwa mecze rozegrał od pierwszej do ostatniej minuty.
Zapytacie, gdzie reszta? No właśnie o to chodzi, że nie ma reszty. To wszyscy. Nasza kolonia w Bundeslidze na przestrzeni lat zmniejszyła się z ponad 20 do zaledwie trzech piłkarzy. Podobnie jest w innych ligach z TOP4. W Premier League czterech Polaków, z czego gra tylko jeden. W La Liga – też jeden. We włoskiej Serie A będzie z kilkunastu, ale zdecydowana większość to bramkarze lub obrońcy. Zieliński i Milik są wyjątkami, zresztą Milik w Juventusie w tej chwili jest napastnikiem numer cztery.
Oczekujemy sukcesów od naszej reprezentacji, ale jeżeli ona nie będzie się opierać na piłkarzach z dobrych, europejskich klubów, to nawet o awanse na mistrzowskie turnieje będzie trudno. Podobno roczniki 2006-2009 są bardzo obiecujące, ale o tym będziemy mogli przekonać się najwcześniej za 6-8 lat.
Siedem lat temu byliśmy w ćwierćfinale Mistrzostw Europy. Nawet otarliśmy się o półfinał. W ciągu tych siedmiu lat zaliczyliśmy nieprawdopodobny spadek jakościowy. Na tę chwilę my po prostu nie mamy piłkarzy, którzy mogliby nam gwarantować dobre wyniki.
Po prostu nie mamy piłkarzy.
Paweł
Jakubowski